Jestesmy teraz w Jaisalmerze, miescie jak z basni tysiaca i jednej nocy. Spimy w forcie, a jutro jedziemy na dwudniowe safari na wielbladach. Bedziemy spac na pustyni pod golym niebem, razem ze skorpionami. Ha!
Przed 6 rano przebudza mnie przenikliwy chłód w pokoju i gwar za oknem. Wstaję, przykręcam wentylator, robię sobie krótką przerwę i kładę się z powrotem spać. Mimo wczesnej pory, harmider za oknem jest nie do zniesienia. Po dłuższej chwili udaje mi się znów zasnąć, po to by o 8 obudzić definitywnie. Chłopcy nadal śpią, ja nie mam pojęcia co ze sobą zrobić, a na zewnątrz hotelu sama wyjść się boję. Chwilę leżę z nadzieją, że uda mi się zdrzemnąć na jeszcze choćby godzinę, patrzę w sufit szukając pomocy i w końcu wyskakuję na balkon. A tam: słucham, patrzę, robię zdjęcie i mam dość. Pierwsze zdjęcie, z balkonu. Serce Delhi - Paharganj. Main Bazaar Street, 8:15 rano czasu indyjskiego. Jestem szczęśliwa że jestem w Indiach, nadal w to nie mogę uwierzyć, ale jednocześnie odczuwam silną chęć ucieczki stąd. Uciekam, ale z balkonu pod prysznic, składam bagaż do kupy, coś tam robię koło siebie, ubieram się i znów wychodzę na balkon. Rano Main Bazaar nie wygląda tak strasznie jak nocą, sprawia n
O 5:30 budzi nas pukanie do drzwi. Za jakie grzechy?! Z podpuchniętymi oczami, żółwim tempem, próbujemy się doprowadzić do względnie ludzkiego wyglądu. I samopoczucia. Schodzimy z Waldkiem na dół i czekamy na resztę. Przychodzą Dziewczyny, Spider i last but not least - Matys i Justa. Jest stosunkowo chłodno, więc opatulam się prześcieradłem do spania. Po kilkunastu minutach niespiesznego marszu, docieramy nad Ganges. Nasz przewodnik pomaga nam znaleźć naszą łódkę i nas zostawia. Łódka wygląda bardzo niepewnie, myślę co by było gdyby się wywróciła. Pływać potrafię, ale kto wie jakie może mieć skutki zachłyśnięcie się wodą z Gangesu. No i pan od łódki taki chudziutki, ciekawa jestem jak on sobie da radę wiosłując przez dwie godziny. Powyżej: Ganges z rana. I ekipa. Płyniemy powoli i przyglądamy się tym wszystkim niesamowitym rzeczom dziejącym się przy brzegu. Ci wszyscy ludzie przybywający do swojej Matki Gangi by umrzeć, czy choćby po to by się w niej oczyścić, napić, czy zrobić
W autobusie do Blue City spiącą Justynę napastują tubylcy, kolejno dotykając jej tatuaż na stopie i wlosy. Mi też udaje się przespać polowę drogi, budzi mnie dopiero huk spadającego z pólki nade mną silnika od motoru, wciskające się na moje kolana jakies dziecko i sapiący nad uchem spocony facet. Jakis czas przed Jodhpurem w autobusie robi się gorąco jak w piecu, mnie robi się niedobrze, więc cieszę się że nie zjadlam sniadania. Mimo że krótka, a autobus calkiem wygodny, to jednak męcząca podróż. O ile lepiej jest jeździć pociągami!
Dojeżdżamy na miejsce i zastanawiamy się czy nie uciekać gdzie pieprz rosnie. Pierwsze wrażenie? Smród, brud i ubóstwo. W dodatku, mimo wczesnej pory, jest już tak gorąco że, poza unoszącym się pylem, nie ma czym oddychać. Stacja na której wysiadamy nie robi najlepszego wrażenia, a jeszcze kierowca tak inteligentnie zaparkowal między budynkami, że wyjscie z autobusu z dużym plecakiem to nie lada wyczyn. Dodać trzeba jeszcze tlumy pasażerów i jeszcze więks
Komentarze