VARANASI 24 x
O 5:30 budzi nas pukanie do drzwi. Za jakie grzechy?! Z podpuchniętymi oczami, żółwim tempem, próbujemy się doprowadzić do względnie ludzkiego wyglądu. I samopoczucia. Schodzimy z Waldkiem na dół i czekamy na resztę. Przychodzą Dziewczyny, Spider i last but not least - Matys i Justa. Jest stosunkowo chłodno, więc opatulam się prześcieradłem do spania.
Po kilkunastu minutach niespiesznego marszu, docieramy nad Ganges. Nasz przewodnik pomaga nam znaleźć naszą łódkę i nas zostawia. Łódka wygląda bardzo niepewnie, myślę co by było gdyby się wywróciła. Pływać potrafię, ale kto wie jakie może mieć skutki zachłyśnięcie się wodą z Gangesu. No i pan od łódki taki chudziutki, ciekawa jestem jak on sobie da radę wiosłując przez dwie godziny.
Powyżej: Ganges z rana. I ekipa.
Płyniemy powoli i przyglądamy się tym wszystkim niesamowitym rzeczom dziejącym się przy brzegu. Ci wszyscy ludzie przybywający do swojej Matki Gangi by umrzeć, czy choćby po to by się w niej oczyścić, napić, czy zrobić w niej pranie. Zupełnie nie zrażeni tymi wszystkimi czającymi się w niej chorobami, zanieczyszczeniem przekraczającym wszelkie normy. I pływającymi w niej zwłokami. Hinduiści wierzą, że ich Matka posiada zdolność samooczyszczania, na ile to prawda - nie wiem. Sam jednak fakt, że nic z nimi się nie dzieje po wypiciu, czy chociażby kąpieli w Gangesie, jest zastanawiający. Przyzwyczajenie do danej flory bakteryjnej, przyzwyczajeniem, ale to zakrawa na cud.
Powyżej: fot. Justyna
Powyżej: Świeża rybka. fot Justyna
Poniżej: Trupki trzy.
Powyżej: Rozdziobią nas kruki, wrony...
Poniżej: Krówka lubi pływać.
Gwarki indyjskie.
Powyżej: Nic dodać, nic ująć. Pływający biznes, na świętej rzece, w świętym mieście. Do wyboru, do koloru - miniaturowe niby-bębenki, plastikowe podobizny Buddy, Ganeszy czy Jezusa, kolczyki, chusteczki i inne pierdoły.
Powyżej: fot. Justyna. W tym czerwonym domku, należącym do jedynego białego mieszkającego na ghatach, byliśmy na przecudownym koncercie.
Powyżej: fot. Justyna
Poniżej: Hindusi z wyższych kast noszą sznury przewieszone przez prawe ramię. Symbolizują przynależność do wspólnoty, a każdy kto go nosi powinien być czysty w myślach, mowie i uczynkach ;) Żydzi mają swoja bar micwę, katolicy - bierzmowanie, a hinduiści upanajanę.
Powyżej: fot. Spider
Dym z krematorium. Manikarnika Ghat.
Powyżej: fot. Spider
Po kilkunastu minutach niespiesznego marszu, docieramy nad Ganges. Nasz przewodnik pomaga nam znaleźć naszą łódkę i nas zostawia. Łódka wygląda bardzo niepewnie, myślę co by było gdyby się wywróciła. Pływać potrafię, ale kto wie jakie może mieć skutki zachłyśnięcie się wodą z Gangesu. No i pan od łódki taki chudziutki, ciekawa jestem jak on sobie da radę wiosłując przez dwie godziny.

Powyżej: Ganges z rana. I ekipa.
Płyniemy powoli i przyglądamy się tym wszystkim niesamowitym rzeczom dziejącym się przy brzegu. Ci wszyscy ludzie przybywający do swojej Matki Gangi by umrzeć, czy choćby po to by się w niej oczyścić, napić, czy zrobić w niej pranie. Zupełnie nie zrażeni tymi wszystkimi czającymi się w niej chorobami, zanieczyszczeniem przekraczającym wszelkie normy. I pływającymi w niej zwłokami. Hinduiści wierzą, że ich Matka posiada zdolność samooczyszczania, na ile to prawda - nie wiem. Sam jednak fakt, że nic z nimi się nie dzieje po wypiciu, czy chociażby kąpieli w Gangesie, jest zastanawiający. Przyzwyczajenie do danej flory bakteryjnej, przyzwyczajeniem, ale to zakrawa na cud.







Powyżej: fot. Justyna

Powyżej: Świeża rybka. fot Justyna
Poniżej: Trupki trzy.








Powyżej: Rozdziobią nas kruki, wrony...
Poniżej: Krówka lubi pływać.




Gwarki indyjskie.






Powyżej: Nic dodać, nic ująć. Pływający biznes, na świętej rzece, w świętym mieście. Do wyboru, do koloru - miniaturowe niby-bębenki, plastikowe podobizny Buddy, Ganeszy czy Jezusa, kolczyki, chusteczki i inne pierdoły.


Powyżej: fot. Justyna. W tym czerwonym domku, należącym do jedynego białego mieszkającego na ghatach, byliśmy na przecudownym koncercie.



Powyżej: fot. Justyna
Poniżej: Hindusi z wyższych kast noszą sznury przewieszone przez prawe ramię. Symbolizują przynależność do wspólnoty, a każdy kto go nosi powinien być czysty w myślach, mowie i uczynkach ;) Żydzi mają swoja bar micwę, katolicy - bierzmowanie, a hinduiści upanajanę.









Powyżej: fot. Spider



Dym z krematorium. Manikarnika Ghat.


Powyżej: fot. Spider

Komentarze
Have a look аt my hоmepagе - http://Phphtmllib.newsblob.com/forums/index.php?usr_login=MarylynBr&btn_submit=Find&t=finduser
Whеn I lοok at your ѕitе in Ѕafаri, it loοks finе but ωhеn opening in IE, it's got some overlapping issues. I just wanted to provide you with a quick heads up! Other than that, fantastic blog!
Have a look at my homepage :: mouse click the up coming website
I founԁ a sea shell and gаѵe it to my 4 yeaг old daughtеr and
said "You can hear the ocean if you put this to your ear." She ρut the shеll to her eаr and ѕcreamed.
There ωаs a hermit crab inside and it pinchеd her ear.
Shе neνer ωants to go bаcκ! LoL Ι
know this is еntirely off topiс but I had to tell someοnе!
my ωebѕite :: just click the next web page