DELHI 20 xi

Po pysznym sniadanku zjedzonym w kawiarni na Paharganj, wyruszamy na zakupy i zwiedzanie. Po przewertowaniu przewodnika, udajemy się na market, umiejscowiony w pobliżu stacji metra Karol Bangh.




Tam oblawia się glownie Spider, wpadając po prostu w istny szal zakupów. Trudno się dziwić, skoro ceny w markowych sklepach so dwukrotnie niższe niż w Polsce. Z Justą oglądamy kosmetyki, ale jakosciowo dużo im brakuje do europejskich. W sumie do tej pory nie mam pojęcia czy to byly podróbki, czy zle warunki przechowywania, czy po prostu cięcie kosztów przez firmy. Zostajemy więc przy produktach Himalaya. Najlepsze kosmetyki jakich kiedykolwiek używalam! Czysta natura, bez konserwantów, z krótką datą ważnosci, nie obciążają skóry, dzialają leczniczo. I do tego są tanie jak barszcz.
Po zakupach lapiemy metro i w ramach przerwy od zakupów jedziemy pooglądać jak sobie mieszka indyjska glowa państwa.














Powyżej: Park w pobliżu parlamentu to jedno z najczystszych miejsc (i chyba spokojniejszych) w Delhi. Doprawdy trudno się bylo oprzeć, zresztą nie tylko nam, temu zadbanemu, soczyscie zielonemu trawnikowi. Co się wyleżelismy to nasze, w trakcie podróży nie mielimy zbyt wielu okazji do rozkoszowania się zieloną "łączką" ;)P














Powyżej: Wyglądający na srednio zadowolonego, Sikh w charakterystycznym turbanie. Sikhizm to unikalna religia, wywodząca się z Pendżabu. Najlepiej wyksztalcona grupa, najzamożniejsza (nazywani są żydami Indii), ze srednią życia 20 lat dluzszą niż w reszcie Indii. Wyznawcy tej religii, pochodzący z bardzo wojowniczego kiedys ludu, za najwyższą wartosć uznają uczciwą pracę, szczególnie prowadzoną dla dobra spolecznego. Nie uznają podzialu na lepszych i gorszych, nie dzielą ludzi wedlug religii, odrzucają system kastowy, a kobiety i mężczyźni uznani są równymi sobie. Nie uznają celibatu i umartwiania się, np. postów. Nie posiadają kleru - spotkanie w gurdwarze (czyli swiątyni sikhijskiej) prowadzić mogą zarówno kobiety i mężczyźni. Najważniejszym miastem sikhów jest Amritsar, ze Zlotą Swiątynią w której znajduje się oryginal Guru Grand Sahib. Każdy kto przybywa do tego miasta, bez względu na wyznanie, może za darmo spać i jesć w Zlotej Swiątyni.
Noszenie turbanu przez mężczyzn wynika z przykazu religijnego by nie scinać wlosów. Sikha bez turbanu zobaczyć może jedynie żona* ;)

*ja widzialam, choć żoną Sikha nie jestem! są naprawdę dlugie!












Powyżej: Męska populacja Indii również dba o urodę. Farbowanie wlosów henną to proceder stosunkowo powszechny wsród siwiejących panów.














Powyżej / Poniżej: Budynki Sekretariatu usytulowane wzdluż bulwaru Rajpath, na Raisina Hill. Mieszczą się w nich biura najważniejszych ministerstw rządu Indii. Jedna z kilku dobrych rzeczy jakie po sobie zostawilo Imperium Brytyjskie. Swoją drogą, ryty na kolumnach do tej pory opiewają glorię i chwalę Korony.








Powyżej: Delhi Police. I wszystko jasne














Powyżej: Rashtrapati Bhavan - palac prezydencki. Wiatru nie ma, a flaga łopocze.

Poniżej: Samochody rządowe, ikona i chluba hinduskiej motoryzacji - Ambassador Classic.

















Powyżej: India Gate. Symbol New Delhi, monument wzniesiony w celu upamiętnienia wszystkich hinduskich żołnierzy poległych w I wojnie światowej i na wojnach z Afganistanem.
Smog tego dnia był tak gęsty, że stojąc przed pałacem prezydenta w odleglosci ok. 4 km od bramy, trudno było ją dojrzeć.









Po krótkim odpoczynku czas na dalsze zakupy. W tym celu tym razem wybieramy się na Sunder Nagar Market, gdzie podobno możemy znaleźć herbatę. Na miejscu, między sklepiami z biżuterią i antykami, znajdujemy dwa sklepiki z herbatą, malutkie, ale za to z ogromnym wyborem. Jako że to market dla raczej zamożniejszej częsci spoleczeństwa, ceny też nie są najniższe, mimo to i tak wciąż nieco niższe niż w Polsce. W trakcie zakupów zauważamy jakies zamieszanie, kilku zagarniturowanych postawnych panów, na pierwszy rzut oka widać że to jacys "tajniacy". Okazuje się, że w tym czasie co my, na herbatę wybral się też wicekanclerz Niemiec - Frank-Walter Steinmeier.
W pobliskiej restauracji w której zatrzymujemy się na jakis podwieczorek, poznaję uroczego Hindusa, pracującego w pobliskim biurze. Przegadujemy mnóstwo czasu, jest wesolo, niestety musimy wracać, bo czekają na nas plecaki do spakowania i parę innych rzeczy do zrobienia przed jutrzejszym wyjazdem.





Powyżej: Po co jechać trzy razy, skoro można raz (a porządnie)?


Poniżej: Jakis idiota się zakopal. I wszyscy mają z tego uciechę.

















Powyżej: Stacja metra. Osobne kolejki do wejscia dla kobiet i dla mężczyzn.

Poniżej: Uliczny stragan z lassi. Pyszny, i tani napój zrobiony z jogurtu i wody. Bardzo często z owocami. Można spotkać też z dodatkiem haszyszu czy marihuany. Doskonale orzeźwia w upalne dni. Zdjęcie marnej jakosci, ale widać niektóre ceny.





























Powyżej: Paharganj. System elektryfikacji w Indiach. Zupelna norma, kabel na kablu, przewiązany kablem. Zagadką pozostaje dla mnie jak w tym chaosie radzą sobie elektrycy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

DELHI 22 x

VARANASI 24 x

JODHPUR 1 xi