Siedzimy w Palolem, jest bosko, bosko, bosko! Istny raj. Cieplusienka woda, zarelko i drinki tanie. Po tych 3 tygodniach biegania totalny chill out. Zyc nie umierac :)
O 5:30 budzi nas pukanie do drzwi. Za jakie grzechy?! Z podpuchniętymi oczami, żółwim tempem, próbujemy się doprowadzić do względnie ludzkiego wyglądu. I samopoczucia. Schodzimy z Waldkiem na dół i czekamy na resztę. Przychodzą Dziewczyny, Spider i last but not least - Matys i Justa. Jest stosunkowo chłodno, więc opatulam się prześcieradłem do spania. Po kilkunastu minutach niespiesznego marszu, docieramy nad Ganges. Nasz przewodnik pomaga nam znaleźć naszą łódkę i nas zostawia. Łódka wygląda bardzo niepewnie, myślę co by było gdyby się wywróciła. Pływać potrafię, ale kto wie jakie może mieć skutki zachłyśnięcie się wodą z Gangesu. No i pan od łódki taki chudziutki, ciekawa jestem jak on sobie da radę wiosłując przez dwie godziny. Powyżej: Ganges z rana. I ekipa. Płyniemy powoli i przyglądamy się tym wszystkim niesamowitym rzeczom dziejącym się przy brzegu. Ci wszyscy ludzie przybywający do swojej Matki Gangi by umrzeć, czy choćby po to by się w niej oczyścić, napić, czy zrobić...
O podróżowaniu koleją indyjską wiele już napisano, ja oryginalna nie będę i dorzucę też coś od siebie. Właśnie temat podróżowania pociągami przed wyjazdem zjadł mi najwięcej nerwów. Teraz to wydaje się być zabawne, ale wtedy naprawdę martwiłam się, że sobie nie poradzimy, bo a to złodzieje, a to problemy z biletami, konduktorzy chyhający na łapówki, a to spóźnienia i odwołania. Rzeczywistość, po raz kolejny, okazała się mniej straszna i dużo łatwiejsza do oswojenia niż nam to przedstawiano. A może to tylko ja i moja skłonność do martwienia się na zapas. W każdym razie wtedy wydawało mi się to trudne, teraz wiem, że nie taki diabeł straszny. Przygoda zaczyna się już przy kupowaniu biletów, bo wbrew pozorom to nie jest taka prosta sprawa. Najpierw, trzeba odczekać swoje w kolejce. W międzyczasie (lub wcześniej) wypełnić formularz rezerwacji , wpisując mnóstwo danych. My zawsze korzystaliśmy z kolejowego biura dla turystów, ze względu na mniejsze kolejki. Biura te są w dużych, ważnych mi...
W autobusie do Blue City spiącą Justynę napastują tubylcy, kolejno dotykając jej tatuaż na stopie i wlosy. Mi też udaje się przespać polowę drogi, budzi mnie dopiero huk spadającego z pólki nade mną silnika od motoru, wciskające się na moje kolana jakies dziecko i sapiący nad uchem spocony facet. Jakis czas przed Jodhpurem w autobusie robi się gorąco jak w piecu, mnie robi się niedobrze, więc cieszę się że nie zjadlam sniadania. Mimo że krótka, a autobus calkiem wygodny, to jednak męcząca podróż. O ile lepiej jest jeździć pociągami!
Dojeżdżamy na miejsce i zastanawiamy się czy nie uciekać gdzie pieprz rosnie. Pierwsze wrażenie? Smród, brud i ubóstwo. W dodatku, mimo wczesnej pory, jest już tak gorąco że, poza unoszącym się pylem, nie ma czym oddychać. Stacja na której wysiadamy nie robi najlepszego wrażenia, a jeszcze kierowca tak inteligentnie zaparkowal między budynkami, że wyjscie z autobusu z dużym plecakiem to nie lada wyczyn. Dodać trzeba jeszcze tlumy pasażerów i jeszcze więks...
Komentarze