Where my heart belongs
Powrót do rzeczywistości okazał się ciężki, choć nie tak trudny jak przypuszczałam. Ten miesiąc w Indiach minął jak mrugnięcie okiem, a z perspektywy kilku dni w domu, jakby nawet się nie wydarzył. Za krótko, zdecydowanie za krótko! Czuję się jakby mi ktoś zabrał pysznego lizaka po jednym liźnięciu. W ciągu tych 30 dni zdążyłam się jedynie zachłysnąć atmosferą na tyle, by nakręcić się na kolejny wyjazd jeszcze bardziej niż na ten. Kto wie, może kiedyś. Justa co prawda rzuciła pomysł najazdu na Nepal w przyszłym roku, ale ja mam za silny niedosyt Indii by wsiąknąć w co innego. Co do samych Indii - inny świat. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Trzeba powąchać, dotknąć, trzeba usłyszeć. Można czytać, oglądać zdjęcia, filmy, ale dopiero będąc tam, uświadomić sobie jak niewiele się wie, jak mało się rozumie. Będąc teraz mądrzejsza o tę wiedzę jaką mam teraz, jedyną dewizą z jaką jechałabym do Indii na pierwszą wyprawę, byłoby - oczekuj nieoczekiwanego. I tyle. Co prawda godziny sp...